Translate

Współzałożycielka nowego Zgromadzenia

Podczas I wojny światowej Janina Kierocińska pracowała
w Hospicjum prowadzonym przez Siostry Albertynki w Krakowie,
przy ul. Lubicz 25. W czasie tego okresu jeszcze bardziej zżyła się
z duchowością karmelitańską poprzez bliskie kontakty z Zakonem. Wewnętrznie była przekonana, że jej powołaniem jest bycie karmelitanką. W 1921 r. w maju zmarł ojciec Janiny. Matka udzieliła jej błogosławieństwa na drogę życia zakonnego.

Pod koniec tegoż roku o. Anzelm, który był kierownikiem duchowym Janiny zaproponował jej, aby została przełożoną czynnego zgromadzenia karmelitańskiego, które pragnął założyć.
Janina, propozycję tę odczytała jako wyraz woli Bożej i przyjęła ją.
Miała wówczas 36 lat, a więc była już osobą w pełni dojrzałą
i zahartowaną w trudach życiowych. Dnia 31 grudnia 1921 r. wraz z 5 kandydatkami przywdziała habit karmelitański w kościele Sióstr Karmelitanek Bosych przy ul. Wesołej w Krakowie, otrzymując imię Teresy od św. Józefa. Ojciec Anzelm, jako wzór do naśladowania stawiał siostrom Dzieciątko Jezus. Na wzór Syna Bożego miały ćwiczyć się w cnotach dziecięctwa Bożego takich jak: miłość, pokora, radość, bezgraniczne zawierzenie planom Opatrzności Bożej. Działalność apostolska miała być przepełniona głębokim życiem modlitwy prowadzonej wg wskazań św. Teresy od Jezusa.Od tego momentu rozpoczął się w życiu Janiny Kierocińskiej nowy etap, którego z upragnieniem oczekiwała.

Matka Teresa prowadziła działalność na terenie miasta Sosnowca w latach odbudowy Ojczyzny po I wojnie światowej i w okresie okupacji hitlerowskiej. Były to czasy bardzo trudne: bezrobocie, analfabetyzm, złe warunki ekonomiczno-zdrowotne, prądy ateistyczne, działające sekty religijne – jednym słowem ogromna bieda materialna i duchowa.

Początkowo siostry pracowały w zakładach Towarzystwa Dobroczynności i mieszkały w barakach przy kościółku Najświętszego Serca Pana Jezusa. Poszukiwały domu, w którym mogłyby prowadzić prawdziwe życie zakonne. Cierpiały skrajne ubóstwo i dotkliwe zimno. Dopiero w 1925 r. za pożyczone pieniądze Matka Teresa kupiła dom przy ul. Wiejskiej 25, obecnie ul. M. Teresy Kierocińskiej.

Po rozeznaniu potrzeb środowiska Matka Teresa zorganizowała w 1925 roku bezpłatną ochronkę z dożywianiem dla biednych dzieci, zaś w 1931 roku szkołę podstawową. Utworzyła w domu sióstr pracownię haftu i szycia, ponadto siostry udzielały korepetycji i przygotowywały dzieci religijnie zaniedbane do przyjęcia sakramentów świętych. Przy domu sióstr istniały także: Katolickie Stowarzyszenie Młodzieży Żeńskiej oraz Koło Matek, które w 1932 r. liczyło 100 osób. Organizowane były rekolekcje dla Sodalicji Mariańskiej. M. Teresa troszczyła się nie tylko o to, by nauczyć dziewczęta szyć i haftować, ale również o to, by formować je w duchu religijnym na dobre matki. Była przekonana, że odrodzenie społeczeństwa może nastąpić przez rodzinę. Mawiała: „Jakie są matki, takie społeczeństwo”. Dzięki szczególnej łasce Bożej dostrzegała, że mieszkańcy Sosnowca potrzebują nade wszystko wartości duchowych, potrzebują świadectwa o Bożej obecności i miłości. Do jednej z sióstr powiedziała kiedyś: „Biedni ludzie, nie znają Boga, stąd tyle nędzy”, „żal mi tego ludu, który tak mocno w Bogu ukochałam”.

W 1936 roku widząc ogromną potrzebę rozszerzenia działalności wychowawczo-pedagogicznej  zdecydowała się na wybudowanie nowego domu dla dzieci. Ogromny kryzys ekonomiczny w kraju, brak środków finansowych, a także szerzący się antyklerykalizm nie sprzyjały podejmowaniu takich przedsięwzięć, jednak Matka Teresa się nie poddawała. Budowę Domu Dziecka oparła wyłącznie na Opatrzności Bożej i nie zawiodła się. Powoli ze strony ubogiej ludności zaczęły napływać pieniężne ofiary, które pozwoliły na zakup niezbędnych materiałów budowlanych, a także opłacenie robocizny.  W 1937 roku o. Bernard Smyrak, karmelita bosy z Krakowa, poświęcił kamień węgielny pod budowę domu. Matka Teresa pod kamień włożyła relikwie św. Teresy do Dzieciątka Jezus, prosząc o jej wstawiennictwo nad wznoszeniem tego dzieła. Jak zauważa kronikarka, "błogosławieństwo Boga towarzyszyło Matce Teresie".

Pewnego razu Matka Teresa przyszła do siostry furtianki, prosząc, aby ta modliła się, ponieważ nie ma pieniędzy na zapłacenie robotnikom. Patrząc w okno, z wielką wiarą powiedziała: "O Maryjo, wspomóż nas!" Po kilku minutach przyszedł do klasztoru dyrektor Gimnazjum im. „Prusa”, aby zamówić sztandar, i dał zadatek w wysokości 200 zł, co wystarczyło na bieżące potrzeby. Matka Teresa z wielką pokorą dziękowała Bogu za tę cudowną pomoc. Często siostry i przyjaciele pytali, skąd bierze pieniądze. Odpowiadała, uśmiechając się i patrząc w niebo: "O, dzieci, dzieci, Bóg ma skrzynię bez wieka dla każdego człowieka. Bóg ma znacznie więcej niż to, co jest konieczne!" lub dodawała znacząco: "Ufajcie, ufajcie! Bóg nam pomoże"."Zaufaj, Bóg ma więcej niż rozdał". Matka Teresa Była obecna wszędzie, nawet na rusztowaniach, gdzie doglądała pracy. Razem z siostrami nosiła cegły i zaprawę murarską, którą często sama przygotowywała. We wszystkim tym uwydatniał się jej wielki dynamizm wewnętrzny i niezwykłe zdolności organizacyjne. Nazywano ją „drugim inżynierem” lub „matką inżynierem”.
Była bardzo dobra w stosunku do robotników i ich rodzin; interesowała się ich sytuacją materialną. Jeśli warunki jej na to pozwalały, a był to okres niezwykle trudny, oprócz należnego wynagrodzenia za pracę zarządzała, by obdarować ich produktami żywnościowymi i odzieżą. W zimie sama przynosiła robotnikom coś gorącego do picia, aby mogli się rozgrzać. Zabiegała również o ich formację duchową, polecając siostrom, aby czuwały nad tym, czy uczestniczą oni w niedzielnej Mszy św. i czy korzystają z sakramentów świętych. Jak stwierdza jedna z sióstr, która przez wiele lat miała okazję przebywać z Matką, umiała ona pomagać w sposób dyskretny i delikatny.

Podczas okupacji klasztor sióstr był oparciem duchowym i materialnym dla wielu mieszkańców Zagłębia. Właśnie w tym okresie okazała się w pełni postawa wiary i świadectwo ewangelicznego życia Matki Teresy. Udzielała schronienia dziewczętom, którym groziła wywózka na roboty do Niemiec. Pomagała więźniom z Oświęcimia posyłając dla nich paczki z żywnością i odzieżą. Do paczek wkładała obrazki Najświętszego Oblicza Pana Jezusa. Z narażeniem życia udzielała schronienia partyzantom Armii Krajowej. Umiała połączyć miłość Boga z miłością do ludzi i do Ojczyzny. Zachęcała siostry i ludność do nieustannej modlitwy za cierpiący naród i wraz z całym Zgromadzeniem trwała długimi godzinami na nocnych adoracjach, by wyprosić pokój dla świata.

W roku 1941 z inicjatywy Komitetu Obywatelskiego w Sosnowcu Matka Teresa zorganizowała także bezpłatną kuchnię dla ubogich. W tłumie potrzebujących, którzy przychodzili po zupę potrafiła dostrzec osoby, którymi należało się zająć w sposób szczególny. Kiedyś wśród oczekujących, zauważyła chłopca trzęsącego się z zimna. Wywołała go i zaprowadziła do pomieszczenia, gdzie mógł się ogrzać. Ten gest dobroci  i słowa Matki: „Siądź sobie tutaj, zdejmij te buciki” chłopiec bardzo dobrze zapamiętał. Gdy po wielu latach wspominał ze wzruszeniem ten dzień, mówił, że na podwórzu klasztornym było wiele osób i dzieci, a Matka właśnie jego zauważyła i dostrzegła, że jest bardzo zmarznięty.

Od wrześniu 1942 roku przy Domu Sióstr powstał sierociniec dla dzieci pochodzenia polskiego i żydowskiego. Matka Teresa zdawała sobie sprawę, że przyjmując dzieci żydowskie, ryzykowała życie. A jednak w swym zawierzeniu Bogu była pewna, jak sama mówiła, „Pan Bóg czuwa nad nami, nie sądzę, żeby miało nam coś grozić”. Józef Bombecki, pochodzenia żydowskiego, który jako dziecko znalazł schronienie u sióstr napisał w księdze pamiątkowej: „Matka Teresa była mi Matką. Jestem dzieckiem odbitym z transportu jadącego do Oświęcimia, gdzie prawdopodobnie zginęła cała moja rodzina. Można powiedzieć, że żyję dzięki Matce Teresie i Jej duchowym córkom. Podczas wojny narażając życie swoje i innych sióstr ukrywała mnie przed okupantem. Jakież słowa mogą oddać moją wdzięczność? Jak można podziękować za życie? Zgromadzenie Sióstr Karmelitanek w Sosnowcu uważam za swój rodzinny dom, a Matkę Teresę za przybraną Matkę”.
Proboszcz z Będzina w swoich wspomnieniach zanotował: „Wiem o wielu innych wypadkach gdzie Matka Generalna ratowała nieszczęsne dzieci żydowskie od pewnej śmierci. A czyniła to z taką prostotą, dobrocią i spokojem jakby to chodziło o rzeczy najprostsze, a nie o narażanie życia”.
Za pomoc udzielaną Żydom została pośmiertnie odznaczona dyplomem „Sprawiedliwy wśród Narodów świata” przyznanym przez Instytut Pamięci Narodowej w Jerozolimie.

Z kontemplacji Jezusa Chrystusa w tajemnicach Jego dziecięctwa i Przenajświętszego Oblicza, a także z codziennej Eucharystii czerpała moc i siłę do pokonywania trudności i przeciwności. „Ona się nigdy nie załamywała – zeznał jeden ze świadków – szukała zawsze mądrych rozwiązań, sama brała się do pracy. Miała wielki hart ducha. Była odporna na trudności życiowe, zarówno te, które musiało przechodzić Zgromadzenie jak i na swoje wewnętrzne przejścia”.
Swą niezachwianą wiarą i odwagą dodawała otuchy tym, którzy przychodzili do niej jak do swojej matki, aby powierzyć jej swoje problemy, niekiedy się wypłakać po stracie najbliższych, prosić o modlitwę, radę, pomoc. Potrafiła podzielić się ostatnią kromką chleba i odrobiną grysiku. Jak podaje jeden ze świadków jej życia: „Nigdy nie była obok drugiego człowieka, ale zawsze z nim”. Ta wielkoduszna miłość wypływała z jej głębokiego zjednoczenia z Bogiem.

Po zakończeniu działań wojennych Matka Teresa wraz ze Zgromadzeniem włączyła się w nowe zadania Kościoła. Siostry podjęły katechizację w szkołach, prowadziły przedszkole i oddawały się pracy charytatywnej. Rozwój Zgromadzenia prowadził do powstania nowych fundacji. Jeszcze za życia M. Teresy powstały trzy nowe placówki: w Polance Wielkiej, w Wolbromiu i Czernej. Również tam siostry podjęły pracę z dziećmi i młodzieżą.