Ukochani!
„Jezus widząc tłumy litował się nad
nimi, bo byli znękani i porzuceni, jak owce nie mające pasterza … Wtedy
przywołał do siebie dwunastu ... i tych to dwunastu wysłał Jezus …”
Wtedy przywołał do siebie uczniów … I
tak dzieje się aż po dzień dzisiejszy, przez przeszło dwa tysiące lat. To Jezus
przywołuje i posyła.
To On widzi znękanych i porzuconych,
widzi też zapaleńców, gorliwych i gotowych pójść za Nim bo głos Jego znają. Jezus
widzi człowieka, aż do głębi jego duszy, można powiedzieć, że Jezus bezbłędnie
„czyta” człowieka. Bo czyta się nie tylko książki, czyta się ludzi z mimiki
twarzy, czyta się z wypowiadanych słów z zachowania, a nawet ze sposobu
ubierania się i wielu innych cech.
Jezus pragnął aby ludzie, słuchający
nauk apostołów, uczniów czy powołanych odkryli Bożą naukę, a patrząc na ich
postępowanie zaczęli wierzyć w Chrystusa. Aby wezwani, byli czytelnymi
świadkami Ewangelii, aby wiara ich była czytelna, a ich powołanie objawiało
światu wspaniałość Bożych prawd.
Tu zatrzymajmy się na chwilę w tej
wieluńskiej świątyni. Właśnie w tej przestrzeni miejsca Jezus zobaczył, Jezus
przywołał i Jezus posłał, małą Janeczkę późniejszą Matkę Teresę od świętego
Józefa (sługę Bożą) – Janinę Kierocińską z pochodzenia wieluniankę
współzałożycielkę Zgromadzenia Sióstr Karmelitanek Dzieciątka Jezus. Dlatego tu
jesteśmy, gdyż dziś obchodzimy 135 rocznicę Jej urodzin.
Na ziemię żyzną została posiana,
wsłuchała się w Jezusowe wołanie, przyjęła je i wydała owoce. Chciała być żywą,
czytelną księgą Ewangelii.
Matka Teresa nie napisała ani jednej
książki, ani żadnego artykułu do czasopism, a chciała aby jej życie było
czytane aż do zachwytu, aż do naśladowania Jezusa. Zamiast pisać książki
formowała w sobie i w siostrach prawdziwy obraz Jezusa Syna Bożego. Pragnęła,
by każdy kto spotka ją samą, czy Karmelitankę Dzieciątka Jezus poczuł powiew
Ewangelii, miał przekonanie jakby przeczytał kilka stron Dobrej Nowiny i uwierzył,
że Bóg jest Miłością.
Na osobę Matki Teresy można patrzeć z
wielu stron. Można patrzeć na nią:
· Jako na posłuszne
dziecko, które czekało na błogosławieństwo rodzonego ojca, aby móc rozpocząć
życie zakonne,
· Jako na tę, która
z wielką determinacją szukała miejsca w klasztorach, gdzie mogłaby służyć Bogu,
· Jako na tę, która
z heroizmem niosła ciężar odpowiedzialności za tworzenie i prowadzenie nowej
rodziny zakonnej – Karmel Dzieciątka Jezus,
· Jako na tę, która
pochylała się nad niewyobrażalną ludzką biedą, będąc sama z siostrami w
skrajnym ubóstwie,
· Jako na tę, która
tworzyła pracownie szycia i haftu dla dziewcząt zagrożonych wywózką do Niemiec,
która stworzyła dom dziecka, objęła edukacją dzieci pozbawione możliwości nauki
w szkole, która ryzykowała życiem ukrywając dzieci żydowskie i partyzantów,
· Jako na tę, która uciszała swoje utrudzone i niekiedy zranione serce przed Jezusem w Najświętszym Sakramencie, często w godzinach nocnych, cała rozmodlona …
Prawdą jest, że można
widzieć Matkę Teresę, jako wielkiego społecznika, filantropa osobę
charytatywnie poświęcającą się bez reszty sprawie ludzi. I jest to święta
prawda. Tymczasem nam nie tylko chodzi o świętą prawdę, ale o pełną prawdę, a ta
dopiero odsłania jej ogromne bezgraniczne pragnienie zjednoczenia jej duszy z
Bogiem w Chrystusie przez Maryję.
Jej głęboka więź z Bogiem
prowadziła do pogłębiania się jej życia duchowego. Zjednoczenie z Bogiem
oznaczało dla Matki zespolenie jej własnej woli z wolą Bożą. Pisała o tym do
Sióstr Zgromadzenia: „…największa świętość to złączenie naszej woli z Wolą
Bożą”. Podczas rozmów z Siostrami wyjaśniała, że Wola Boga jaką Bóg kieruje
względem nas jest największym wyróżnieniem dla człowieka. Mówiła, że nikt w
przyrodzie w całym dziele stworzonym nie otrzymał daru wolnej woli tylko
człowiek. Wolna wola to przywilej i radość duszy „móc” robić to czego Bóg ode
mnie pragnie. Dla Sługi Bożej – Matki Teresy Bóg był kimś bardzo bliskim,
którego w osobie Jezusa Chrystusa miłowała jako Oblubieńca. W osobistych
zapiskach zanotowała: ”Jezus to życie, to miłość ku nam nieskończona, dla Tej
Miłości powinnyśmy robić, choćby to nas najwięcej kosztowało”.
Jezus Miłość Oblubieńcza, to
też „Jednorodzony Syn Ojca Przedwiecznego”, który „od żłóbka, aż do krzyża
wyznaje, że jest Synem Swego Ojca”, tak głoszą Konstytucje Sióstr Karmelitanek
Dzieciątka Jezus.
Wszystkie prace jakie Matka
wykonywała, jej działalność dobroczynna na zewnątrz i ta wewnątrz zgromadzenia,
każdy kontakt z ludźmi zarówno świeckimi jak i duchownymi nacechowany był pełną
kulturą, szacunkiem, zaangażowaniem, ale nade wszystko zaufaniem i miłością do
Boga i chęcią sprawiania Bogu i ludziom radości. Powtarzała Siostrom: „Kto
zaufał Bogu ten nigdy nie będzie zawiedziony!” ponieważ „On sam będzie się
troszczył o wasze potrzeby”. We wszystkim ufała, ufała Bogu. Jedna z Sióstr,
która znała Matkę Teresę zapytana: „Jak by określiła jednym zdaniem duchowość
Założycielki…” odpowiedziała bez chwili wahania: Heroicznie, heroicznie ufała
Bogu w cierpieniu i doświadczeniu, w najtrudniejszych chwilach niesamowicie
była pokorna… krzywdząco oskarżana, upadała na kolana w geście przeproszenia…”.
A trudności nie brakowało
można by przywołać niektóre z nich: braki finansowe, brak środków do życia i
działalności, tułaczka przez brak stałego miejsca zamieszkania, później spłata
długów za kupno domu, choroby Sióstr przy skrajnym ubóstwie.
Sytuacja ekonomiczna,
moralna i religijna środowiska a konkretnie Sosnowca nie były zachęcające.
Czas, w którym powstało Zgromadzenie i gdzie Opatrzność Boża posłuszeństwem
postawiła Matkę nie był łatwy. Polska jeszcze dobrze nie otarła łez po
pierwszej wojnie, niepodległość jeszcze nie miała silnego głosu i wtedy zjawiła
się ta druga okrutna wojna światowa.
Najboleśniejsze jednak
trudności, które najgłębiej raniły serce Matki to wszech zjawiające się
niezrozumienia, brak zaufania ze strony duchowieństwa diecezjalnego, ale i od
Karmelitów Bosych, a nawet od niektórych Sióstr. Lista utrapień Matki mogłaby
być jeszcze dłuższa. Pytamy skąd czerpała moc, siłę do stawiania czoła tym
wezwaniom? Jak cierpienia wpływały na jej kondycję duchową?
Siłą Matki Założycielki do
pokonania piętrzących się trudności była nieustanna modlitwa, niezachwiana
wiara w moc Boga, bezgraniczne zaufanie Opatrzności i Miłości Miłosiernej.
Jeden ze świadków w procesie beatyfikacyjnym Matki Teresy stwierdził: :Im
bardziej cierpiała, tym mocniej jednoczyła się z Bogiem na modlitwie”.
Jeszcze jedna siła umacniała
Matkę, a mianowicie niepodważalne przekonanie, że Zgromadzenie wyrosło z Woli
Boga Najwyższego, że Bóg chce tej wspólnoty, że Dzieciątko Jezus jest Jedynym
Jego Założycielem, a Maryja Królowa Karmelu jest jego Matką.
Matka wierzyła, że Bóg tak
umiłował nas, że dał Syna swego czystego, ubogiego i posłusznego, nie tylko aby
zbawił świat, ale aby Go wiernie naśladować. Pisała w listach do Sióstr: „Jezus
szuka serca czystego… Panu Jezusowi miłe jest nasze ubóstwo dlatego nam je
daje… a i Rodzina Święta nie zawsze chleb miała…”. Szczególnym pragnieniem Jej
serca było być posłuszną. „Czynu, czynu pokażmy, że Go (Jezusa) kochamy”.
Do posłuszeństwa Bogu
zachęcał Matkę Teresę sam Ojciec Anzelm Założyciel. W jednym z Jego listów
czytamy: „Bądź posłuszna… Bądź jak dobre dziecko … Idź za Panem, ale nie tak
jak na przechadzkę, lecz dźwigając swój krzyż i naśladując miłość, cichość,
pokorę i zaparcie. Codziennie umieraj błędom i krzyżuj je, zmartwychwstawaj
cnotom, odziewaj się przez nią chwałą przyszłego zmartwychwstania. Modlitwę,
pracę, cierpienie owijaj w bezinteresowną miłość Boga i bliźniego … niech to
będzie twoja godowa suknia do Królestwa Bożego”.
W życiu Sługi Bożej Matki
Teresy widać wyraźnie, że życie duchem dziecięctwa to nie deklaracje, piękne
słowa, nawet nie emocje i podniosłe uczucia serca. To zdrowy codzienny mozół
wykonywania szarych obowiązków upodabniających do Chrystusa. To wsłuchiwanie
się w głos natchnień Ducha Świętego, bo bliskość serca przy Niepokalanym Sercu
Maryi. Wreszcie to ciągłe nieustanne adorowanie Skrwawionego Oblicza Chrystusa.
Z takiej postawy serca
Założycielki zrodziło się jej gorące i ufne nabożeństwo do Najświętszego
Oblicza Zbawiciela.
Matka Teresa Kierocińska
patrzyła na Siostry, na rozwijające się Zgromadzenie, na potrzeby Kościoła i
społeczeństwa oczami Pana Jezusa i Maryi i własne-go żaru miłości. Jej gorliwość
i zapał jak mówiły starsze Siostry był godny podziwu, był też zaraźliwy.
Przez Jej przykład rosła ofiarność Sióstr i była siłą pobudzającą do
heroicznych czynów. List do Sióstr w Czatkowicach z 1930 r. jest lustrzanym
odbiciem zapału i ofiarności Matki. „Pracownia wyszykowana, panienek cała
setka, nie ma gdzie się obrócić, tak ciasno… A ja chcę wychować je (dziewczęta)
na dobre matki, dobre żony… dobre Polki. … Dobre matki odrodzą naszą Ojczyznę.
… Jakie matki, takie społeczeństwo…”. Z tych kilku cytatów widać jak bardzo
pragnęła dobrych owoców z pracy i wysiłku jej samej i Sióstr
zaangażowanych w apostolstwo ewangelizacyjne sosnowieckiej ziemi i nie tylko.
Troska o dziewczęta z
pracowni, o dzieci z domu dziecka, o Siostry szła w parze z wielką dbałością o
rozwój duchowy wszystkich i własny. Pragnęła dla wszystkich, którzy byli objęci
jej troską, uległości dziecka pokornego, prostego, radosnego na wzór Jezusowego
posłuszeństwa, aż do pełnego odbicia w ich sercach „Zranionego Najświętszego
Oblicza Pana Jezusa”.
Była prawdziwą Matką, Matką Zgromadzenia w pełnym tego
słowa znaczeniu i dla tych samych cech nazwana została MATKĄ ZAGŁĘBIA!
Drogim i kochanym siostrom,
na ręce Matki Generalnej przekazuję gratulacje tak wspaniałej Współzałożycielki.
Sosnowiec, i cała Polska pragnie jej charyzmatu. Dlatego dzisiaj skłaniamy
głowę w imieniu naszej archidiecezji częstochowskiej, z polecenia ks. abpa
Wacława Depo chciałbym wyrazić podziękowanie za charyzmat Matki, Jej trud i
wysiłek przemiany polskiego społeczeństwa a także za każdą działalność sióstr
karmelitanek. Niech Bóg wam we wszystkim błogosławi. Amen.