Portret duchowy

"Bóg jej wystarczał. Wpatrzona w ducha Karmelu, w ducha kontemplacji, jednocześnie żyła aktywnym działaniem na rzecz Boga. Właśnie dlatego tak krzątała się przy biednych dzieciach, przy ludzkich sprawach, przy robotnikach i ludziach Zagłębia." - Ks. Abp Stanisław Nowak, Metropolita Częstochowski

Z duchowych pism

"Każda trudność jest możliwa do rozwiązania, gdy jest się z Bogiem." - Matka Teresa od św. Józefa

Modlitwy za przyczyną Sługi Bożej

"Uczmy się tej wrażliwości na człowieka i na jego sprawy, wpatrując się w życie i posługę patrona waszej diecezji, świętego Brata Alberta Chmielowskiego i Sługi Bożej Matki Teresy Kierocińskiej, zwanej Matką Zagłębia." - św. Jan Paweł II

Proces beatyfikacyjny

"Tak jak Hiszpanie chlubią się la Santa Teresa, a Francuzi Małą Teresą klauzurową, tak my możemy się chlubić naszą Matką Teresą" - O. Otto Filek OCD

Wypowiedzi o Matce Teresie

"Choć czyny jej i poświęcenie nie rzucały się w oczy za życia, bo umiała się jakoś dziwnie ukryć w gronie swoich Sióstr zakonnych - niemniej jednak wyryły się głęboko w sercach i pamięci ludzkiej". - O. Bernard Smyrak OCD

Translate

10 lipca 2020

Homilia Biskupa Antoniego Długosza, Wieluń 14 czerwca 2020 r.


Ukochani!

„Jezus widząc tłumy litował się nad nimi, bo byli znękani i porzuceni, jak owce nie mające pasterza … Wtedy przywołał do siebie dwunastu ... i tych to dwunastu wysłał Jezus …”

Wtedy przywołał do siebie uczniów … I tak dzieje się aż po dzień dzisiejszy, przez przeszło dwa tysiące lat. To Jezus przywołuje i posyła.

To On widzi znękanych i porzuconych, widzi też zapaleńców, gorliwych i gotowych pójść za Nim bo głos Jego znają. Jezus widzi człowieka, aż do głębi jego duszy, można powiedzieć, że Jezus bezbłędnie „czyta” człowieka. Bo czyta się nie tylko książki, czyta się ludzi z mimiki twarzy, czyta się z wypowiadanych słów z zachowania, a nawet ze sposobu ubierania się i wielu innych cech.

Jezus pragnął aby ludzie, słuchający nauk apostołów, uczniów czy powołanych odkryli Bożą naukę, a patrząc na ich postępowanie zaczęli wierzyć w Chrystusa. Aby wezwani, byli czytelnymi świadkami Ewangelii, aby wiara ich była czytelna, a ich powołanie objawiało światu wspaniałość Bożych prawd.

Tu zatrzymajmy się na chwilę w tej wieluńskiej świątyni. Właśnie w tej przestrzeni miejsca Jezus zobaczył, Jezus przywołał i Jezus posłał, małą Janeczkę późniejszą Matkę Teresę od świętego Józefa (sługę Bożą) – Janinę Kierocińską z pochodzenia wieluniankę współzałożycielkę Zgromadzenia Sióstr Karmelitanek Dzieciątka Jezus. Dlatego tu jesteśmy, gdyż dziś obchodzimy 135 rocznicę Jej urodzin.

Na ziemię żyzną została posiana, wsłuchała się w Jezusowe wołanie, przyjęła je i wydała owoce. Chciała być żywą, czytelną księgą Ewangelii.

Matka Teresa nie napisała ani jednej książki, ani żadnego artykułu do czasopism, a chciała aby jej życie było czytane aż do zachwytu, aż do naśladowania Jezusa. Zamiast pisać książki formowała w sobie i w siostrach prawdziwy obraz Jezusa Syna Bożego. Pragnęła, by każdy kto spotka ją samą, czy Karmelitankę Dzieciątka Jezus poczuł powiew Ewangelii, miał przekonanie jakby przeczytał kilka stron Dobrej Nowiny i uwierzył, że Bóg jest Miłością.

Na osobę Matki Teresy można patrzeć z wielu stron. Można patrzeć na nią:

· Jako na posłuszne dziecko, które czekało na błogosławieństwo rodzonego ojca, aby móc rozpocząć życie zakonne,

· Jako na tę, która z wielką determinacją szukała miejsca w klasztorach, gdzie mogłaby służyć Bogu,

· Jako na tę, która z heroizmem niosła ciężar odpowiedzialności za tworzenie i prowadzenie nowej rodziny zakonnej – Karmel Dzieciątka Jezus,

· Jako na tę, która pochylała się nad niewyobrażalną ludzką biedą, będąc sama z siostrami w skrajnym ubóstwie,

· Jako na tę, która tworzyła pracownie szycia i haftu dla dziewcząt zagrożonych wywózką do Niemiec, która stworzyła dom dziecka, objęła edukacją dzieci pozbawione możliwości nauki w szkole, która ryzykowała życiem ukrywając dzieci żydowskie i partyzantów,

· Jako na tę, która uciszała swoje utrudzone i niekiedy zranione serce przed Jezusem w Najświętszym Sakramencie, często w godzinach nocnych, cała rozmodlona …

Prawdą jest, że można widzieć Matkę Teresę, jako wielkiego społecznika, filantropa osobę charytatywnie poświęcającą się bez reszty sprawie ludzi. I jest to święta prawda. Tymczasem nam nie tylko chodzi o świętą prawdę, ale o pełną prawdę, a ta dopiero odsłania jej ogromne bezgraniczne pragnienie zjednoczenia jej duszy z Bogiem w Chrystusie przez Maryję.

Jej głęboka więź z Bogiem prowadziła do pogłębiania się jej życia duchowego. Zjednoczenie z Bogiem oznaczało dla Matki zespolenie jej własnej woli z wolą Bożą. Pisała o tym do Sióstr Zgromadzenia: „…największa świętość to złączenie naszej woli z Wolą Bożą”. Podczas rozmów z Siostrami wyjaśniała, że Wola Boga jaką Bóg kieruje względem nas jest największym wyróżnieniem dla człowieka. Mówiła, że nikt w przyrodzie w całym dziele stworzonym nie otrzymał daru wolnej woli tylko człowiek. Wolna wola to przywilej i radość duszy „móc” robić to czego Bóg ode mnie pragnie. Dla Sługi Bożej – Matki Teresy Bóg był kimś bardzo bliskim, którego w osobie Jezusa Chrystusa miłowała jako Oblubieńca. W osobistych zapiskach zanotowała: ”Jezus to życie, to miłość ku nam nieskończona, dla Tej Miłości powinnyśmy robić, choćby to nas najwięcej kosztowało”.

Jezus Miłość Oblubieńcza, to też „Jednorodzony Syn Ojca Przedwiecznego”, który „od żłóbka, aż do krzyża wyznaje, że jest Synem Swego Ojca”, tak głoszą Konstytucje Sióstr Karmelitanek Dzieciątka Jezus.

Wszystkie prace jakie Matka wykonywała, jej działalność dobroczynna na zewnątrz i ta wewnątrz zgromadzenia, każdy kontakt z ludźmi zarówno świeckimi jak i duchownymi nacechowany był pełną kulturą, szacunkiem, zaangażowaniem, ale nade wszystko zaufaniem i miłością do Boga i chęcią sprawiania Bogu i ludziom radości. Powtarzała Siostrom: „Kto zaufał Bogu ten nigdy nie będzie zawiedziony!” ponieważ „On sam będzie się troszczył o wasze potrzeby”. We wszystkim ufała, ufała Bogu. Jedna z Sióstr, która znała Matkę Teresę zapytana: „Jak by określiła jednym zdaniem duchowość Założycielki…” odpowiedziała bez chwili wahania: Heroicznie, heroicznie ufała Bogu w cierpieniu i doświadczeniu, w najtrudniejszych chwilach niesamowicie była pokorna… krzywdząco oskarżana, upadała na kolana w geście przeproszenia…”.

A trudności nie brakowało można by przywołać niektóre z nich: braki finansowe, brak środków do życia i działalności, tułaczka przez brak stałego miejsca zamieszkania, później spłata długów za kupno domu, choroby Sióstr przy skrajnym ubóstwie.

Sytuacja ekonomiczna, moralna i religijna środowiska a konkretnie Sosnowca nie były zachęcające. Czas, w którym powstało Zgromadzenie i gdzie Opatrzność Boża posłuszeństwem postawiła Matkę nie był łatwy. Polska jeszcze dobrze nie otarła łez po pierwszej wojnie, niepodległość jeszcze nie miała silnego głosu i wtedy zjawiła się ta druga okrutna wojna światowa.

Najboleśniejsze jednak trudności, które najgłębiej raniły serce Matki to wszech zjawiające się niezrozumienia, brak zaufania ze strony duchowieństwa diecezjalnego, ale i od Karmelitów Bosych, a nawet od niektórych Sióstr. Lista utrapień Matki mogłaby być jeszcze dłuższa. Pytamy skąd czerpała moc, siłę do stawiania czoła tym wezwaniom? Jak cierpienia wpływały na jej kondycję duchową?

Siłą Matki Założycielki do pokonania piętrzących się trudności była nieustanna modlitwa, niezachwiana wiara w moc Boga, bezgraniczne zaufanie Opatrzności i Miłości Miłosiernej. Jeden ze świadków w procesie beatyfikacyjnym Matki Teresy stwierdził: :Im bardziej cierpiała, tym mocniej jednoczyła się z Bogiem na modlitwie”.

Jeszcze jedna siła umacniała Matkę, a mianowicie niepodważalne przekonanie, że Zgromadzenie wyrosło z Woli Boga Najwyższego, że Bóg chce tej wspólnoty, że Dzieciątko Jezus jest Jedynym Jego Założycielem, a Maryja Królowa Karmelu jest jego Matką.

Matka wierzyła, że Bóg tak umiłował nas, że dał Syna swego czystego, ubogiego i posłusznego, nie tylko aby zbawił świat, ale aby Go wiernie naśladować. Pisała w listach do Sióstr: „Jezus szuka serca czystego… Panu Jezusowi miłe jest nasze ubóstwo dlatego nam je daje… a i Rodzina Święta nie zawsze chleb miała…”. Szczególnym pragnieniem Jej serca było być posłuszną. „Czynu, czynu pokażmy, że Go (Jezusa) kochamy”.

Do posłuszeństwa Bogu zachęcał Matkę Teresę sam Ojciec Anzelm Założyciel. W jednym z Jego listów czytamy: „Bądź posłuszna… Bądź jak dobre dziecko … Idź za Panem, ale nie tak jak na przechadzkę, lecz dźwigając swój krzyż i naśladując miłość, cichość, pokorę i zaparcie. Codziennie umieraj błędom i krzyżuj je, zmartwychwstawaj cnotom, odziewaj się przez nią chwałą przyszłego zmartwychwstania. Modlitwę, pracę, cierpienie owijaj w bezinteresowną miłość Boga i bliźniego … niech to będzie twoja godowa suknia do Królestwa Bożego”.

W życiu Sługi Bożej Matki Teresy widać wyraźnie, że życie duchem dziecięctwa to nie deklaracje, piękne słowa, nawet nie emocje i podniosłe uczucia serca. To zdrowy codzienny mozół wykonywania szarych obowiązków upodabniających do Chrystusa. To wsłuchiwanie się w głos natchnień Ducha Świętego, bo bliskość serca przy Niepokalanym Sercu Maryi. Wreszcie to ciągłe nieustanne adorowanie Skrwawionego Oblicza Chrystusa.

Z takiej postawy serca Założycielki zrodziło się jej gorące i ufne nabożeństwo do Najświętszego Oblicza Zbawiciela.

Matka Teresa Kierocińska patrzyła na Siostry, na rozwijające się Zgromadzenie, na potrzeby Kościoła i społeczeństwa oczami Pana Jezusa i Maryi i własne-go żaru miłości. Jej gorliwość i zapał jak mówiły starsze Siostry był godny podziwu, był też zaraźliwy. Przez Jej przykład rosła ofiarność Sióstr i była siłą pobudzającą do heroicznych czynów. List do Sióstr w Czatkowicach z 1930 r. jest lustrzanym odbiciem zapału i ofiarności Matki. „Pracownia wyszykowana, panienek cała setka, nie ma gdzie się obrócić, tak ciasno… A ja chcę wychować je (dziewczęta) na dobre matki, dobre żony… dobre Polki. … Dobre matki odrodzą naszą Ojczyznę. … Jakie matki, takie społeczeństwo…”. Z tych kilku cytatów widać jak bardzo pragnęła dobrych owoców z pracy i wysiłku jej samej i Sióstr zaangażowanych w apostolstwo ewangelizacyjne sosnowieckiej ziemi i nie tylko.

Troska o dziewczęta z pracowni, o dzieci z domu dziecka, o Siostry szła w parze z wielką dbałością o rozwój duchowy wszystkich i własny. Pragnęła dla wszystkich, którzy byli objęci jej troską, uległości dziecka pokornego, prostego, radosnego na wzór Jezusowego posłuszeństwa, aż do pełnego odbicia w ich sercach „Zranionego Najświętszego Oblicza Pana Jezusa”.

Była prawdziwą Matką, Matką Zgromadzenia w pełnym tego słowa znaczeniu i dla tych samych cech nazwana została MATKĄ ZAGŁĘBIA!

Drogim i kochanym siostrom, na ręce Matki Generalnej przekazuję gratulacje tak wspaniałej Współzałożycielki. Sosnowiec, i cała Polska pragnie jej charyzmatu. Dlatego dzisiaj skłaniamy głowę w imieniu naszej archidiecezji częstochowskiej, z polecenia ks. abpa Wacława Depo chciałbym wyrazić podziękowanie za charyzmat Matki, Jej trud i wysiłek przemiany polskiego społeczeństwa a także za każdą działalność sióstr karmelitanek. Niech Bóg wam we wszystkim błogosławi. Amen. 

9 lipca 2020

Ostatnie dni życia ziemskiego Matki Teresy Kierocińskiej




Ze wspomnień sióstr Karmelitanek Dzieciątka Jezus:

„Piątego, szóstego lipca 1946 r. cierpienia  Matki Teresy Kierocińskiej wzmogły się bardzo tak, że kto na nią spojrzał (chociaż nie okazywała, że cierpi) czuł bliską śmierć […] w ten sam dzień 6-go wieczorem została zawieziona do szpitala przy ul. Konrada w Sosnowcu. Przed wyjazdem przyszłyśmy się wszystkie pożegnać z swą najukochańszą Matką i Założycielką […]. Nie zważając na cierpienia jakie ponosiła, usiadła chociaż nie mogła i wiele Ją to kosztowało, by po raz ostatni móc uściskiem siostrzanym objąć swe córki i dać błogosławieństwo.

Nasza Matka mówiła: „Córki moje, dzieci moje […] kochajcie św. Józefa, Matkę Najświętszą, św. Eliasza, św. Naszego Ojca Jana od Krzyża, św. Naszą Matkę Teresę i św. Terenię. Módlcie się za Kościół św., Ojca św. Kapłanów, za Zakon, za Zgromadzenie nasze”.

Po tych słowach począwszy od najstarszej aż do najmłodszej uściskała wszystkie Siostry zostawiając na czole każdej znak krzyża św. i swój słodki i miły pocałunek, który ma nam towarzyszyć przez całe życie, by ponowny otrzymać na drugim świecie gdzie się zobaczymy […].”

We czwartek (11 lipca) powrócił dr Stoch do szpitala. Przebadał Naszą Matkę. Po chwili na uboczu powiedział do Sióstr. „Choćbyście tysiąc lekarzy sprowadziły z Krakowa, nikt i nic nie pomoże, jedynie Bóg i wskazał palcem w górę”. Następnie dodał: ”jeżeli chcecie, by wam Matka umarła wśród Sióstr w klasztorze, to radzę wam, zabrać ją dzisiaj do domu”.

Po południu Matka Wikaria - Georgia Sroka oznajmiła, Naszej Matce, że wraca do domu. Wówczas Nasza Matka zapytała się: „Nie będzie operacji?” Matka Wikaria, wytłumaczyła, że dr Stoch obawia się robić operację. Nasza Matka żywo odpowiedziała: „ja dzisiaj nie umrę, umrę w piątek, byłby czas jutro mię zabrać”. Byłyśmy zdumione słowami Naszej Matki.

Gdy przyniesiono nosze i złożono na niech Naszą Matkę, już bezsilną. Powiedziała: „To ostatnia moja droga na Kalwarię”. Siostry pielęgniarki szpitala żegnały Naszą Matkę, a ona do wszystkich uśmiechała się i dziękowała za opiekę.

W tym samym czasie Siostry w klasztorze, przed tabernakulum leżąc krzyżem nieustannie błagały z ufnością Boga o cud uratowania życia dla Najdroższej Naszej Matki.

O zmroku dwaj pomocnicy szpitalni na noszach przynieśli Naszą Matkę do domu. Za nimi ze łzami szły siostry. Na Wiejskiej gdy siostry zobaczyły Naszą Matkę, otoczyły ją kołem, chwyciły nosze i wniosły do kaplicy. Postawiły nosze na ziemi przed tabernakulum, aby po raz ostatni Nasza Matka mogła oddać cześć Panu Jezusowi w Najświętszym Sakramencie.

Następne uniosły Naszą Matkę przez okno chórowe, za którym cała gromada sióstr czekała na Naszą Matkę, wyciągniętymi ramionami objęły nosze i zaniosły na dużą salę, gdzie stało przygotowane łóżko, na którym złożono czcigodną chorą.

Nasza Matka spojrzała na wszystkie siostry i z uśmiechem powitała: „Witam Was, moje kochane dzieci”. Tym słowom zawtórował płacz i szloch sióstr.

Patrząc na tę wzruszającą scenę mężczyźni, którzy przynieśli ze szpitala Matkę mówili między sobą: „Jak te siostry bardzo kochają swą Matkę Przełożoną”.

Noc była bardzo męcząca, trwała agonia, Nasza Matka majaczyła. Powtarzała akty miłości Bożej, wzywała: „Jezu, Jezu, Matko Boska”.

W piątek rano, ok. 5.30 Nasza Matka, przytomnie przyjęła po raz ostatni Ciało Chrystusa. Widać było, że żarliwie modliła się, była skupiona, cała oddana Bogu. Wypogodzona po całej męczącej nocy, spokojna. Była przytomna do ostatniej chwili życia.

Wcześnie rano przyjechały siostry z Częstochowy, będące na kursie katechetycznym.

O godz. 6.00 przyszedł dr Zahorski i zapytał się o stan chorej. Radził, by już żadnych zastrzyków nie dawać na wzmocnienie serca. Mówił, by „już jej więcej nie męczyć zastrzykami. Nawet swojej matce nie dawałbym więcej środków na przedłużenie życia”. Gdy mówił: „Już koniec Jej życia” – łzy zakręciły się w jego oczach. „Współczuję wam siostry, że tracicie taką dobrą Matkę, zasłużoną dla naszego miasta”. Wspomniał, „że nie mógł spać w nocy bo myślał o Matce na Wiejskiej”.

Około godz. 9.00 nastąpiło konanie. Siostry ustawicznie modliły się w chórze. Ranną Mszę św. ofiarowały w intencji Naszej Matki. Na ostatnią chwilę życia wszystkie Siostry zebrały się obok Konającej. Tuż przy łóżku była też rodzona siostra Naszej Matki pani Maria Hąciowa i pani Irena Staniszewska, którą Nasza Matka wcześniej przyzywała. Gdy zobaczyła swoją rodzoną siostrę powiedziała: „Maniu!” Widocznie poznała i ucieszyła się nią. Na panią Staniszewską tylko z zadowoleniem spojrzała i nic więcej nie mówiła.

Do Wikarii najbliżej klęczącej powiedziała z trudnością lecz głośno i wyraźnie: „Tobie Siostro oddaję Zgromadzenie, zaopiekuj się Siostrami”.

Następnie siłą woli przy pomocy S. Izabelli, s. Michaeli i S. Georgii usiadła podtrzymywana ze wszystkich stron. Poprawiła włożony duży szkaplerz, z którego się cieszyła, że M. Michaela zarzuciła Jej na szyję. Swymi dłońmi ściskała krzyż. Podawaną przed chwilą gromnicę odsunęła – następnym razem zgasiła ją – poprosiła zaś znakiem ręki o kropidło – umoczyła je w wodzie święconej i pokropiła wszystkie siostry. Powiedziała: „Nie płaczcie, ufajcie dużo, zgadzajcie się z wolą Bożą” i pobłogosławiła wszystkie siostry. Gdy była spokojniejsza, siostry kolejno zbliżały się do niej, aby się pożegnać.

Matce Mistrzyni Bernardzie szepnęła: „polecam ci, módl się bardzo za przełożonych naszego Zgromadzenia, aby byli dobrzy, by żyli według Konstytucji i spełniali Wolę Bożą”.

Potem w milczeniu ujęła palącą gromnicę i mocno ją trzymała. Siostry rozpoczęły modlitwy za konających. Odmawiały je ze łzami w oczach. Nasza Matka szeptała słowa psalmu 51 i wezwania litanii loretańskiej oraz akty miłości.

Matka patrzyła na nas i poruszała stygnącymi ustami powtarzając za nami słowa modlitwy. Długo przenikała nas na wskroś oczyma. Potem znowu podniosła wzrok w górę i długo wpatrywała się w jeden punkt. Wszystkie zwróciłyśmy na to uwagę. Wzrok jej rozjaśniała jakaś niezwykła jasność, twarz przedziwnie rozpromieniła się. Gdy odmawiała razem ze Siostrami – „Zdrowaś Maryjo...”, cała twarz coraz więcej jaśniała, głęboki pokój – pogoda i blask bił z jej twarzy. Na słowa: „śmierci naszej. Amen” skłoniła głowę i swą duszę oddała Bogu.

Przeogromna cisza zapanowała dookoła. Nikt nie miał odwagi odezwać się. Siostry klęczały bez ruchu, adorowały rzeczywistość śmierci, której majestat rysował się na całej postaci.

Odezwał się żałobny głos dzwonu na klasztornej wieży, oznajmiając wiernym miasta Sosnowca, że Matka Teresa Kierocińska nie żyje!

7 lipca 2020

Jak mieszkańcy Zagłębia żegnali Matkę Teresę Kierocińską 74 lat temu ...




Uroczystości pogrzebowe Matki Teresy odbyły się 14-15 lipca 1946 r. przy udziale rzeszy ludzi, którzy przyszli podziękować, złożyć hołd i pożegnać swoją matkę. Uroczystościom przewodniczył ks. bp. Stanisław Czajka biskup pomocniczy. Odprawił on Mszę św. w kościele parafialnym pod wezwaniem Wniebowzięcia NMP, a następnie w kondukcie żałobnym przeszedł ulicami miasta na cmentarz, gdzie wygłosił mowę pożegnalną.

Ze wspomnień sióstr KDzJ:
„W niedzielę (14 lipca 1946r.) po południu odbyła eksportacja się zwłok do Kościoła Parafialnego Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Sosnowcu (obecna Katedra). Szły pięknie uszeregowane nasze Siostry w białych płaszczach, ogromna ilość ludzi, księży […] tramwaje i auta stały zatrzymane przez ogromne morze ludzi. Po złożeniu zwłok na pięknym katafalku, wygłosił kazanie O. Bernard Karmelita Bosy, o życiu i cnotach św. p. Matki Naszej Najdroższej […].” 
„Rano następnego dnia (15 lipca 1946 r.), po uroczystej Jutrzni żałobnej, odprawionej przez Ojców Karmelitów Bosych, po pontyfikalnej żałobnej Mszy św. celebrowanej przez J.E.Ks. Biskupa. Czajkę - odprowadzono Zwłoki na miejscowy cmentarz. Mimo dużej odległości do cmentarza trumna ani przez chwilę nie schodziła z ramion Przyjaciół Karmelu, a każdy jako zaszczyt poczytywał sobie nieść ją na swych ramionach[…].” 
„Zebrały się tłumy społeczeństwa sosnowieckiego. Dzieci Zakładu Wychowawczego naszego Zgromadzenia. Dzieci szkolne, dawni nasi wychowankowie w różnym wieku. Dzieci przedszkolne, robotnicy, rodzice naszych wychowanków, urzędnicy, przedstawiciele różnych firm, fabryk, hut, kopalń […] ubodzy i wszyscy najbiedniejsi, mieszkający na peryferiach miasta, z suteryn i poddaszy, którzy dobrze znali Matkę Teresę z ulicy Wiejskiej[…].” 
„Słychać było pytania: Czy to procesja – czy pogrzeb? Czoło bowiem konduktu stanowiły licznie zebrane dzieci w bieli z naręczami kwiatów, następnie kroczyły delegacje III-go Zakonu Karmelitańskiego z chorągwiami, długie szpalery Kapłanów w białych komżach, poważny orszak Ojców Karmelitów Bosych, nasze Siostry w białych płaszczach i Dostojny Arcypasterz Ks. Bp. Czajka. – Za trumną liczna Rodzina Matki Teresy i morze głów ludzkich. – Oto pogrzeb cichej, ubogiej, a jakże wielkiej duchem zakonnicy – MATKI ZAŁOŻYCIELKI Karmelu Dzieciątka Jezus […].” 
„[…] Na cmentarzu wygłosił Ksiądz Biskup kazanie, podnosząc życie ukryte i ciche, pełne ofiar, przykrości i trudów, a jeszcze pełniejsze cnót Matki Teresy od św. Józefa. A zwracając się do Sióstr rzekł: „Siostry nie smućcie się, ale radujcie że macie taką Matkę, zapewniam was że doczekacie ją jeszcze na ołtarzach”[…].

Obchody 74. rocznicy odejścia do domu Ojca - Matki Teresy Kierocińskiej


12 lipca 2020 r. minęła 74. rocznica śmierci Czcigodnej Służebnicy Bożej Matki Teresy od św. Józefa – Janiny Kierocińskiej. W tym dniu o godz. 18.00 w zakonnym kościele Karmelitanek Dzieciątka Jezus w Sosnowcu została odprawiona Msza św. o beatyfikację Czcigodnej Służebnicy Bożej. 

Eucharystię sprawował neoprezbiter ks. Jakub Zuchowicz z parafii NMP Nieustającej Pomocy w Jaworznie (Osiedle Stałe). 

Po Mszy udzielił prymicyjnego błogosławieństwa, następnie s. Bogdana Batog CSCIJ odczytała prośby i podziękowania do Służebnicy Bożej, złożone na sarkofagu lub przysłane przez internet. 

W Eucharystii wzięły udział: s. Konrada Dubel CSCIJ – postulator w procesach Założycieli Zgromadzenia, siostry z domów w Wolbromiu, Czeladzi i Imielina oraz czciciele M. Teresy z różnych miast diecezji sosnowieckiej i katowickiej.

Pod linkiem: https://view.genial.ly/5f06bf97df9d550d0912c7f5 można obejrzeć prezentację: „Ostatnie słowa Matki Teresy od św. Józefa – Janiny Kierocińskiej”.

Fotorelacja na stronie:

https://www.facebook.com/MatkaTeresaKierocinska/photos/pcb.1583101558535610/1583102691868830/?type=3&theater